
Tonik umieszczono w 200ml przezroczystym opakowaniu z plastiku. Opakowanie wyposażone jest zamykany dozownik. Estetyka opakowania utrzymana jest w delikatnych barwach różu i zieleni. Aplikowanie jest bardzo wygodne i takie jak lubię. Wystarczy mieć tylko wacik i gotowe! Konsystencja płynna - w postaci bezbarwnej wody o bardzo delikatnym kwiatowym zapachu. Dla mnie jest przyjemny. Nie utrzymuje się na skórze. To dobrze gdy używam innych kosmetyków zapachy się nie mieszają :) Konsystencja produktu jest w formie bezbarwnej wody.
SKŁAD:
Podany jest na obrazku (powyżej) w opisie producenta na samym dole. Jak widać kosmetyk nie jest naturalny a raczej typowo drogeryjny. Skład nie jest długi, ale mimo to znajdziemy w nim tylko jeden ekstrakt z róży i to praktycznie przy samym końcu! Odnajdziemy jeszcze bisabobol to naturalny dobroczynny składnik z rumianku, ale też przy końcu w składzie. Początek produktu to woda i gliceryna reszta to substancje, które toleruje do pewnego stopnia jak i takie, których się wystrzegam! Cóż zawiedziona jestem tym co prezentuje skład tego toniku. Niby skład naturalny według zapewnień producenta, ale to zdecydowanie nie to czego szukam!
DZIAŁANIE:
Kosmetyk podczas jego użytkowania nie wywołał wysypek, zaczerwienienia ani żadnych podrażnień skóry. Obawiałam się, że ten tonik być może wysuszy moją skórę twarzy, ale nic takiego nie zaobserwowałam. Tonik pozostawia przyjemne uczucie delikatnego odświeżenia. Mimo obaw dobrze służy mojej twarzy. Lekko ją odświeża i oczyszcza skórę z codziennych zanieczyszczeń.
CZY KUPIE TEN PRODUKT JESZCZE RAZ?

Miałam go, ale i u mnie szału nie było, ot taki zwyklaczek, który niewiele robi, ale przynajmniej nie uczulał / wysuszał...
OdpowiedzUsuńU mnie już na pewno nie zagości ponownie :)
Usuńteraz ostatnio jest moda na te naturalne kosmetyki, producenci to podchwycili i teraz próbują zrobić nas w bambuko, ale nie z nami te numery! :D
OdpowiedzUsuńTo prawda. Ja to już się nacięłam nie raz - zwłaszcza podczas moich początków...teraz to się już zdarza znacznie rzadziej. Niestety trzeba być czujnym!
UsuńNajgorsze jest gdy nie można sprawdzić składu. Producent zapewnia, że kosmetyk naturalny, że jest certyfikat ecocert, a na stronie brak składu i jak przychodzi co do czego to okazuje się, że kosmetykowi daleko do ideału a certyfikat ma jeden składnik...
OdpowiedzUsuńZgadza się! Dlatego kupowanie bez możliwości poznania inci jest nie co kłopotliwe i ryzykowne - ten akurat wygrałam. Trzeba mieć głowę na karku :)
Usuńeh to faktycznie sromotny zawód i dla mnie... taki brzydki tam peg:(
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
:*
właśnie :(
UsuńKojarzę markę ;)
OdpowiedzUsuńMnie jak dotąd nie była znana :)
UsuńTo smutne, że producenci często okłamują klientów i mamią ich na każdym kroku. Na szczęście ostatnio odkryłam olejek arganowy, który doskonale wpływa na stan skóry i włosów. Polecam, koniecznie wypróbujcie! O jego zaletach i sposobach stosowania możecie przeczytać na http://zlapbalans.pl/2013/12/19/moda-na-orient-olejek-arganowy-z-maroka/.
OdpowiedzUsuńTak smutne, smutne dlatego trzeba samemu uważać i mieć oczy szeroko otwarte! Proszę następnym razem o powstrzymanie się od zamieszczania w komentarzach autoreklamy. Takie komentarze będą usuwane. Pozdrawiam!
UsuńJa nie mam nic przeciwko takim mniej naturalnym kosmetyków też takich używam od czasu do czasu - najgorsze jest to okłamywanie, chwyt marketingowy.... to odstrasza bardziej niż skład.... P.s Akurat byłam na warsztatach kosmetycznych w tej firmie i jak zapytali co nie lubią w kosmetykach ja zaczęłam mowę na ten właśnie temat. Że nie powinno się oszukiwać klientów i nabierać na nie wiadomo co.... lepiej być szczerym
OdpowiedzUsuńJa raczej staram się unikać typowo drogeryjnych produktów choć czasem zdarzy mi się jeszcze coś użyć, ale to raczej ze względu iż jeszcze zostało mi parę kosmetyków z wcześniejszych czasów kiedy jeszcze nie przerzuciłam się na naturalną pielęgnację. Fakt! Producenci nie powinni oszukiwać bo kłamstwo ma krótkie nogi :)
Usuń